piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 3 - "miałam 3 godziny"

Kiedy następnego dnia otworzyłam oczy , widok z okna mnie nie zachwycił. Na zewnątrz było ponuro. Szare i granatowe chmury wyglądały niemal jak blokowiska na Bronxie , były wielkie , potężne i nie zwiastowały nic dobrego , z nieba spadały krople wielkości czterolistnej koniczyny , a drzewa wykrzywiały się prawie jak baletnice. "Cudowna pogoda na spotkanie" - pomyślałam cynicznie. Ledwo idąc udałam się w stronę kuchni , skąd doszedł mnie cudowny zapach robionych przez tatę "pankejków". Oparłam się o framugę i obserwowałam jak ojciec jednym ruchem przerzuca pancake'a z jednej strony na drugą. Tata był przystojnym mężczyzną. Miał czarne włosy , grzywkę często stawiał do góry , by wyglądać młodziej , na jego policzkach i brodzie jawiła się szczecina , która uwydatniała kości policzkowe niemal jak u modelki , czarne i gęste brwi sprawiały że wyglądał na więcej lat niż miał , ale za to uroku dodawał mu zgrabny , lekko garbaty oraz krótki nosek. Kiedy ojciec zauważył mnie - uśmiechnął się. Był on człowiekiem pogodnym , zabawnym , pomocnym i bardzo silnym. Po tym jak mama go zostawiła - załamał się , lecz wiedział , iż ma dla kogo żyć i ta myśl podniosła go na duchu. Tata zregenerował się , postarał się zapomnieć i.... skończył studia. Tak , mój ojciec skończył medycynę , po tym jak urodziła mu się córka.
-Siadaj słońce. Przygotowałem dla ciebie moją specjalność.
Jego specjalnością było jedno porcjowe ciasto marchewkowe , które jak się składało było także moim ulubionym daniem. Nie można było lepiej rozpocząć dnia. Z suszarki wyjęłam łyżeczkę i zanurzyłam ją w idealnie wilgotnym cieście. Kiedy przeżuwałam pierwszy kęs omal się nie zakrztusiłam. Mój telefon niespodziewanie rozwrzeszczał się. Tata , tak samo jak ja podskoczył na krześle.
-Halo ? - kurczowo złapałam i odebrałam telefon.
-Cześć Mercy , tu Harry. Spotkajmy się na Sugar Hill o 14. - po drugiej stronie słuchawki usłyszałam Harrego , który cały ten monolog powiedział jednym tchem.
Chciałam zapytać , dlaczego akurat tam i chociażby dowiedzieć się skąd ma mój numer , ale on się rozłączył. Spojrzałam na zegarek , wskazywał 11. Miałam 3 godziny , a to dla dziewczyny na przymiarki , zrobienie make-up i dojechanie na miejsce było jak mrugnięcie okiem.Szybko pochłonęłam śniadanie , choć dobrze wiedziałam , że może to poskutkować bólem brzucha i pobiegłam do garderoby. W głowie miałam już obmyślony zarys outfitu na dzisiejsze spotkanie. Nie miała być to oficjalna ani zobowiązująca schadzka , więc wybrałam luźną brzoskwiniową bluzkę , jeansowe szorty i wysokie białe szpilki. Gdy się wyszykowałam pędem pobiegłam do łazienki , aby się umalować. Postanowiłam postawić na makijaż , który wykonuję na co dzień. Trochę pudru , różu , czerwona szminka , tusz i eyeliner.Po wyjściu z łazienki porwałam torbę od Marca Jacobsa i czym prędzej udałam się na główną ulicę , by złapać taksówkę. Przez dzielnicę dziennie mknęło tysiące żółtych aut przewoźnych , ale żadne jak na złość nie było puste.  Biegłam z jednej strony jezdni na drugą i z powrotem , lecz na nic to się nie zdało. Byłam bardzo zdenerwowana. Nie wypadało się spóźnić - pomyślałam. Zaraz...ja i punktualność ? Co się ze mną działo ? Przecież to Mercy Kokowsky prawie codziennie spóźniała się do pracy. Tata zawsze narzekał , że odkąd weszłam w wiek dojrzewania jestem strasznie spóźnialska. Dlaczego i na to spotkanie nie mogłam się spóźnić ? Przecież nie zależało od niego moje życie. A może jednak ? Niee , to niemożliwe. Jednakże coś w moim sercu mówiło mi co innego. Zirytowana zarówno brakiem taksówki , jak i swoimi rozmyślaniami udałam się do najbliższej wypożyczalni rowerów. Na rowerze nie jeździłam od dobrych kilku lat , co nie było spowodowane żadną traumą powypadkową czy czymś podobnym. Po prostu byłam chyba zbyt leniwa i wolałam taksówki. Na zewnątrz budynku znajdowała się moc rowerów w prawie wszystkich kolorach i modelach - od "łabędzi" po kolarskie z ultra cienkimi oponami. Gdy wybrałam rower , weszłam do środka , podałam swoje dane i zapłaciłam za usługę. Kasjer był bardzo miły , lecz zauważyłam że zbyt często zerkał w mój dekolt. Podziękowałam mu i wyszłam wywracając oczami. Miałam 10 minut , by dojechać w wyznaczone miejsce. Wydawało się to nieprawdopodobne. W 10 minut pokonać niemal 10 przecznic. Usiadłam na rower i ruszyłam pędem. Po dordze , nie patrząc na samochody i mijających mnie ludzi jechałam niczym kierowca formuły 1. Nie obchodziło mnie , że mogę zostać potrącona przez nieogarniętego właściciela porsche. Chciałam tylko zobaczyć jego dołki w policzkach , kiedy się uśmiechał. Nim się obejrzałam stałam już pod wielkim apartamentowcem , nad którego wejściem zwisała biało-zielona markiza. Wewnątrz przy dużej wykonanej z dębu ladzie siedział młody chłopak , który jak się domyśliłam był portierem. Przed budynkiem stał piękny , pomalowany w kwiatowe wzory stojak na rowery , przy którym zapięłam swój środek transportu.
-Mhm...cześć , przyszłam ... - powiedziałam , wchodząc do holu.
-Panna Mercy ? - przerwał mi portier , obdarowując mnie szerokim , śnieżnobiałym uśmiechem. - Harry już czeka. Piętro 10 mieszkanie IVA.
Z niedowierzania obróciłam się , aby sprawdzić czy portier nie mówi czasami do kogoś innego. W holu poza mnie nie było nikogo.
- Hej ! - zawołałam , kierując w niego wskazujący palec i piorunujące spojrzenie. -Skąd wiesz kim jestem ?
Chłopak w geście obronnym podniósł ręce do góry.
-Po prostu Harry bardzo dobrze pannę opisał. Długie blond włosy , delikatne rysy , szczupła sylwetka i zgrabne nogi.
-Masz szczęście. - mruknęłam , pokazując mu gestem , że mam go na oku.
Jazda windą trwała wieki. Pewnie dlatego tak bardzo nienawidziłam wysokich budynków. I to ciągłe pikanie sygnalizujące mijane piętra - okropnie denerwujące. Gdy wreszcie dojechałam na odpowiednie piętro poczułam ostry zapach spalenizny , który dochodził z mieszkanie wskazanego przez chłopaka z dołu. Zatykając nos zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach w wejściu pojawił się Harry. Jego włosy były jedną wielką szopą , na twarzy wyskoczyło mu kilka pryszczyków , a spodnie miał całe ubrudzone od mąki.
-Czy przyszłam nie w porę ? - zapytałam , wskazując na ubrudzone spodnie i kłęby dymu unoszące się wewnątrz mieszkania.
-Nie , oczywiście że nie. - odparł brunet , otwierając drzwi , bym mogła wejść. - Proszę wejdź.
Gdy weszłam to , co zobaczyłam po prostu mnie zamurowało.
***
I tak oto rozdział 3 , jest specjalnie dłuższy na życzenie pewnej osoby :) 
Ostatnio liczba komentarzy spadła , co bardzo mnie smuci , gdyż mam mniejszą ochotę do pisania. Miło jest kiedy czytam wasze opinie na temat rozdziału , więc jeśli czytasz - komentuj.
                                                                     xoxo Adrianna

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 2 - "Rujnował jakąś część mnie , która już nigdy nie wracała"

-To co wypijesz ze mną ? - zapytał Harry , wskazując głową na wódkę , stojącą za moimi plecami.
-Jestem w pracy. - odparłam- A w pracy nie można pić , taka jest zasada.
Chłopak ryknął śmiechem. Nie wiedziałam , co go tak rozśmieszyło. Z resztą nie potrafiłam zrozumieć mężczyzn , pewnie dlatego większość z nich rzucała mnie po kilku tygodniach. Przeważnie powodem rozstania był "brak wspólnych tematów" i perspektyw. Każdy widział we mnie tylko barmankę z pięknymi , długimi blond włosami i ciętym językiem. Często szukałam winy w swojej osobie. Po każdym rozstaniu widziałam w sobie więcej wad i stawałam się coraz bardziej zaborcza i chamska. Myślałam , że w ten sposób pokażę facetom , iż wcale nie tak łatwo mnie zranić. Jednak koniec związku rujnował jakąś część mnie , która już nigdy nie wracała. I tak właśnie z dobrej uczennicy , miłej i wesołej Mercy przemieniłam się w zimną , cyniczną , pesymistyczną jednostkę.
-Jak to nie możesz pić ? Ja mogę to robić , kiedy chcę  , nie obchodzi mnie zdanie innych.
-Po prostu. Mam zakaz. - mruknęłam , wycierając kolejną szklaneczkę. - A ty kim jesteś , że taki z ciebie egoista ?
-Może lepiej , żebyś nie wiedziała , jeszcze byś się zniechęciła.
-I tak jestem już zniechęcona.
-Co , dlaczego ?
-Bo jesteś facetem. - burknęłam , odwracając się do lokowanego tyłem , aby ustawić szklankę. Denerwowało mnie to , że za każdym razem ,  gdy na niego patrzałam czułam jak moje serce szybciej bije , a na twarzy mimowolnie pojawia się promienny uśmiech. Zacisnęłam mocno pięści. Nie chciałam wplątać się w kolejną miłostkę , która mogłaby pogrążyć mnie jeszcze bardziej.
-Przecież nie wszyscy faceci są źli.
-Mógłbyś zamówić drinka i odejść ? - warknęłam cały czas stojąc odwrócona.
-Ale ja chciałbym tu zostać , dobrze nam się rozmawia.
-Odejdź do cholery.
-Spotkamy się jutro ? - dodał brunet , patrząc mi prosto w oczy.
Głębia jego ślepi mnie zafascynowała. Nigdy jeszcze nie widziałam tak pięknych i błyszczących oczu. Biła z nich szczerość , fascynacja i opiekuńczość. Zmartwiło mnie , że pojawiła się w nich chęć opieki. Nie chciałam i nie oczekiwałam od nikogo opieki. Wiedziałam , że jest to przelotna potrzeba. Gdy byłam mała opuściła mnie matka i przez kilka lat odczuwałam zapotrzebowanie na protekcję , lecz nie ze strony ojca , tylko od mamy. Później nie czułam już nic podobnego. Czy z miłością też tak jest ? Jeżeli tak to ja wolę pozostać do końca życia starą panną.
-Co? - spytałam , przestając pucować szklankę.
-No pytam. Czy zechciałabyś się ze mną spotkać ?
Jeszcze nigdy żaden facet nie zaproponował mi spotkania , po tym jak go spławiłam. Większość na odchodne pokazywała mi środkowy palec lub rzucała kąśliwe uwagi. Nie byłam do tego przyzwyczajona , więc tłumaczyło to moją głupią minę , którą najprawdopodobniej zrobiłam.
-Czy powiedziałem coś strasznego ? Bo masz na twarzy grymas jakbyś zobaczyła upiora.
-Mhm..przepraszam. - burknęłam zakłopotana. - I tak. Umówię się z tobą.
-Serio ? Naprawdę ? Dzięki ! -wykrzyknął chłopak , zaciskając pięści , które miały oznaczać zwycięstwo. - Jutro się odezwę.
-Dobrze.
Po tym , jak się zgodziłam , poczułam ciepło w sercu i ... nadzieję , że być może to on odmieni moje życie.
***
Proszę bardzo kolejny rozdział , mam nadzieję że zapomnieliście o moim opowiadaniu :) Jak zwykle zachęcam do obserwowania , a jeśli macie jakieś propozycje co do fabuły - piszcie !
                                                               xoxo Adrianna

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 1 - "Świat wokół mnie nie istniał"

W sobotni wieczór jak zwlekłam się do klubu. Otwierając drzwi otoczyły mnie obłoki dymu i ostry zapach dwunastoletniej whisky. Wewnątrz paliły się pojedyncze reflektory , odbijające się od marmurowej posadzki. Wszystkie miejsca przy barze były zajęte , na parkiecie tańczyło kilka osób , nie za wiele w końcu była dopiero 20. Impreza zaczynała się około 22 , gdy większość ludzi jest po kilku szklaneczkach drinków. Weszłam do środka dziarskim krokiem , co z tego że podłoga była śliska , a ja miałam na nogach 12-centymetrowe szpilki. W końcu trzeba mieć normalny wzrost (tak , u mnie mianem normalnego wzrostu jest metr osiemdziesiąt dwa). Za barem stał Oskar - mój szef. Swoim pociągającym , perłowo-białym uśmiechem czarował dwie bliźniaczki. Pewnie jak każdego wieczoru chciał mieć przy swoim boku jakąś gąskę. Podejrzewam , że codziennie sypiał , całował , pieścił , dymał inną. Ale jak tu oprzeć się takiej urodzie ? Oskar był pół-Włochem , pół-Francuzem. Jego niebieskie oczy przypominały Morze Śródziemne w godzinach południa , a sylwetka.... określę to jednym słowem - sześciopak. Gdy wreszcie mnie zauważył puścił oko do dziewczyn i podszedł.
-Znowu spóźnienie. Ile razy jeszcze się to zdarzy ?
-Och , Oskar. Przestań. To dzięki mnie zastałeś te dwie urodziwe gąski , nieprawdaż ? Więc myślę , że raczej należy mi się premia.
Szef tylko posłał mi karcące spojrzenie , ale widziałam w jego oczach , że ma niesamowitą chętkę na jedną z tych bliźniaczek lub na trójkącik z nimi. Stanęłam za barem i westchnęłam. Perspektywa spędzenia tu 10 godzin nie za bardzo mnie pociągała. Zaczęłam wycierać kieliszki. Z głośników płynęła hipnotyzująca muzyka. Zamknęłam oczy , odwróciłam się tyłem do baru i zaczęłam dyskretny taniec. Mieszanka dymu papierosowego , oparów alkoholowych i zmieszane zapachy ludzi wprowadziły mnie w stan prawie odurzenia. Świat wokół mnie nie istniał. Była tylko muzyka i ja. Basy wybijały rytm bicia mojego serca. Bum....bum...bum... Z tego wcięcia wybudził mnie dopiero krzyk jednego z klientów.
-Do cholery ! Mogę wreszcie dostać to jebane piwo ?!
Odwróciłam się i mozolnie otworzyłam oczy. Przede mną siedział chłopak o kręconych włosach , na twarzy nie było żadnej szczeciny , oczy były niewiarygodnie błyszczące i kipiała z nich złość.
-Nie musisz się wydzierać. - mruknęłam.
-Ja..mhm..no..ten..przepraszam. - wyjąkał chłopak. Ślepia błyszczały mu jak tysiące gwiazd w lipcową bezchmurną noc.
-Więc?
Loczek zmierzwił swoją niesforną czuprynę i uśmiechnął się jak hollywoodzka gwiazda , ukazując wszystkie idealnie białe zęby. Zamiast odpowiedzi chłopak patrzył na mnie pożerającym wzrokiem i od czasu do czasu poruszał brwiami. Po kilku minutach nie wytrzymałam i wybuchłam gromkim śmiechem.
-Co? - zapytał brunet , rozglądając się wokół.
-Nic...po prostu zabawnie wyglądałeś.
-Na większość dziewczyn to działa. - bąknął.
-Tak , jeżeli dziewczyna jest napaloną kocicą i szuka kogoś , kto wygląda jak chory psychicznie James Bond.
Chłopak roześmiał się. Patrząc na niego , wydał mi się całkiem przystojny , choć osobiście wolałam starszych - z brodą , która drażniła zadziornie me policzki. Nigdy nie pociągali mnie chłopcy w moim wieku , byli po prostu zbyt niedojrzali i nie mieli "tego czegoś".
-A tak w ogóle , to na imię mi Harry. Harry Styles.
-Miło mi , jestem Mercy.
I tak zaczęłam się nasza znajomość , po niewinnego "na imię mi Harry".
***
I oto jest ! Kolejny rozdział , mam nadzieję że was nie zawiodłam. Na razie nie ma za dużo akcji , ale z każdym kolejnym chapterem będę starała się powoli rozkręcać. :) Jesli chcecie zostawiajcie mi adres swoich blogów. Z chęcią poczytam , a i jeśli macie twittera i chcecie byc informowani napiszcie w komentarzu ! 
                                                               xoxo Adriannna

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prolog

Każdy człowiek popełnia błędy. Czasem większe, czasem mniejsze. Nie ma człowieka , który byłby idealnie czysty jak łza. Błędy są nieodłączną częścią naszego życia. W wieku dziecięcym najczęściej popełniamy gafy o charakterze kulturalnym , jako nastolatki podbieramy rodzicom pieniądze na papierosy , w dorosłym życiu nie potrafimy poprawnie uporządkować wydatków. Pewne błędy są bardziej wpływowe , inne mniej. Patrząc na swoją przeszłość te wszystkie gafy , które popełniłam wydają mi się śmieszne. To co zrobiłam teraz odegra w moim życiu ogromną rolę. O czym chciałabym wam opowiedzieć ? O tym , jak zaszłam w ciążę z jednym z najpopularniejszych wokalistów świata - Harrym Stylesem.

***
Wiem , wiem pewnie pomyślicie że zapowiada się kolejne banalne opowiadanie z niewinną dziewczynką w roli głównej i Stylesem jako bad-boy. Niestety , ale trochę się mylicie. Zgodnie odchodząc od takiej myśli postanowiłam wymyślić coś bardziej , wydaje mi się , kreatywnego. Mam nadzieję , że będziecie czekali na następne rozdziały i pozostaniecie tu ze mną do samego końca. :) Co do wyglądu bloga , to wiem że na razie prezentuje się słabo , ale w najbliższych dniach postaram się to zmienić. Jeśli ktoś chciałby być informowany o rozdziałach niech poda swój nick w komentarzu :)
                                                                                               xoxo Adrianna